Gratki.
I pozdrowienia dla pechowego obrońcy.
Opiszę jak ten atak wyglądał z mojego, bardzo subiektywnego punktu widzenia.
Skanuję rano i znajduję flotę Tigressa stojącą sobie na księżycu. 6kkk surki, 2kkk wartości statków. Lecę. Obrońca loguje się i ucieka. Cóż, zdarza się.
Po zawrotce skan planety pod księżycem, żeby sprawdzić, czy Tigress tam nie uciekł statkami - stoi tam jakaś flota warta około 1kkk. W magazynach niecałe 200kk surowców. Czyli nie uciekł na planetę.
Sprawdzam falangą i widzę lecące dwa ataki Y2K - 1.2kk pancków i dofarm 1.019kk pancerników wlatujące za 30 minut na planetę. Myślę - pewnie pokusił się o złom tych stojących statków, bo zysku w surce będzie niewiele. Ciekawe czy wie, ze obrońca od kliku minut jest online...
10 minut przed jego wlotem sprawdzam sytuację - falanga -> ataki lecą dalej - aktywności -> planeta obrońcy na którą leci Y2K się świeci, a aktywność na księżycu odlicza 16 minutę a powinna 20 od mojego skanu. Sprawdzam sytuację sondami. Księżyc pusty. A na planecie stoją statki i surowce, z którymi wcześniej uciekł mi obrońca. Nie twierdzę, że Tigress w trakcie lotu agresora celowo wykonał stacjonuj prosto pod nadlatujący atak i pozwolił się trafić. Jestem pewien, że zapewne miał nagły problem z internetem. Że chciał tylko na chwilę zaparkować je na planecie a przed samym wlotem podnieść wszystkie statki i posłać je na fs, ale coś mu nie wyszło.
Żałuję tylko, że ja nie miewam takiego farta co agresor