Gracze OGame to jak banda dzieciaków w piaskownicy – tylko zamiast łopatki i wiaderka mają flotę i moonki. Obrażają się o złom jakby ktoś im loda z ręki wytrącił, a wojny między sojuszami wyglądają jak kłótnie o to, kto komu zabrał grabki. Ta gra to nie gra – to stan umysłu. Jak raz wejdziesz, to już nie grasz dla zabawy, tylko żyjesz według zegara flotowego. Czasami mam wrażenie, że OGame powinno być przepisywane przez psychiatrę jako test cierpliwości i poziomu dramy.